niedziela, 30 listopada 2014

Skoki i upadek + work in progress

W piątek, w mroźny wieczór pojechałam na jazdę. Dostałam mojego (wcale nie mojego) ukochanego konia. Pewnie znacie go z postu ,,Problemy". Żeby nie było, problemy dotyczyły mnie, że ja sobie nie dawałam rady (żeby nie było, że tytuł ,,Problemy" wziął się przez konia).
A więc miałam sama jazdę. Na początku trochę kłusika i galopu. Potem przeszliśmy do skoków. Na początku z kłusa mała stacjonatka, a potem z galopu. Było dobrze do momentu, gdy została dołożona cavaletka (tuż za przeszkodą). Po stacjonacie straciłam równowagę i BUM leżę na ziemi. Ale co? Nie, nie, nie! Nie płakałam, mimo że spadłam prosto na plecy. Tak szczerze to się uśmiechałam. Poszłam po konia, wsiadłam i było dobrze. Na koniec poćwiczyliśmy kilka przejść stęp-galop, galop-stęp-zatrzymanie-2krokidotyłu. Koń ma 7 lat, a pierwszy raz tak pode mną świetnie chodził (oczywiście pod innymi lepiej ale ci...). Podobno z tego konia każdy już spadł, ale ja uznaję taką zasadę: Nie zaznał nikt jeździectwa blasku, kto nie całował nigdy piasku. Według mnie to żaden wstyd spaść z ,,rumaka".
PS na następnej jeździe - siodło skokowe!

Niespodzianka!
Obiecałam, pierwszą część ,,Powiew wiatru", ale z tego powodu, że nie mam do dyspozycji wiele czasu, daję wam malutki kawałek mojej pracy. Oczywiście na razie nie pojawił się wątek ,,dziewczyna i koń", bo to, to dopiero niedługo.


Powiew wiatru
Był to chłodny zimowy dzień. Alice siedziała w swoim pokoju i przysłuchiwała się rozmowie jej
rodziców.
- Powinna wyjechać do dziadków. Przynajmniej na jakiś czas.
- Przecież ona nie znosi wsi! - Eleanor, matka Alice nie znosiła głupich pomysłów jej męża, a zarazem ojca Alice.
- To tylko na jakiś czas, pomyśl logicznie.
...

niedziela, 16 listopada 2014

,,Powiew wiatru" - Coming Soon

Tak, tak. Dawno nie pisałam. To dlatego, że Julija bierze się za pisanie. 
Już wkrótce ukaże się pierwsza część opowiadania/powieści (sama nie wiem). 
Jakże wdzięczny tytuł: Powiew wiatru.
Powiem tyle, że będzie w niej dziewczyna i koń.
Oczywiście nie rezygnuję z innych postów.
Tak wiem, że we wtorek miał się ukazać post z relacjami z jazdy, ale po prostu nie miałam czasu.
W końcu to nadrobię.

Trzymajcie się :)

piątek, 7 listopada 2014

Ćwiczenia - jakże ciekawy tytuł posta

Parę dni temu, byłam na jeździe. Zamiast ujeżdżalni, tym razem był lonżownik. Dlaczego?
Otóż mój instruktor zauważył, że za bardzo odchylam się do tyłu. Oczywiście miał rację. 
Zaczęliśmy od galopu w półsiadzie. Stwierdzam, iż na lonżowniku jest to niewygodne (moje zdanie).
Kiedy zaczęło mi wychodzić, przeszliśmy do następnego ćwiczenia. 
Pewnie każdemu znane - anglezowanie bez strzemion. 
Nie było aż tak źle, jak mi się wydawało. Oczywiście był jeszcze ćwiczebny, ale to jest temat na inny post. 

Nadszedł ,,test patyka" jak ja to zwykłam mawiać. Instruktor włożył mi pod kolano malutką gałązkę i kazał jechać tak, aby mi nie wypadła. Wiecie co było bardzo stresujące? Akurat wtedy patrzyły na mnie osoby, które już bardzo dobrze jeżdżą. Przez to bardzo się zestresowałam (jestem osobą nieśmiałą) i oczywiście cała się spięłam, a patyk wypadł. 

Po jeździe okazało się, że już jestem trochę pochylona, a o to właśnie chodziło. Czuję się z siebie dumna, ale jak to się mówi nie oceniaj dnia przed zachodem słońca. Poczekam do kolejnych jazd i zobaczę, czy na pewno jest już lepiej.

UWAGA!
Jeśli we wtorek się nie rozpada, prawdopodobnie dam Wam kilka zdjęć z jazdy i samą relację.

niedziela, 19 października 2014

Western, a klasyk

Coraz częściej mówi się, że western jest lepszy, że klasyk to zło itd. Co mnie dziwi? Dziwi mnie to, że większość osób, które tak twierdzą, jeżdżą klasykiem.

Spotkałam się jednak z przeciwnikami westernu. Wyglądało to mniej więcej tak: ,,Klasyk lepszy! Np. w westernie zatrzymują konie z szybkiego galopu :'(". Ale czy konie w naturze same z siebie się tak nie zatrzymują? Pomyślmy przez chwilę logicznie. Podczas ucieczki koń nagle natrafia na np. wysoki płot. I co? Musi się gwałtownie zatrzymać.

Sama jeżdżę klasykiem i nie uważam, że to samo zło. Jeśli używamy odpowiedniego sprzętu i jeździmy z dobrze wyszkolonym instruktorem, to może być sama przyjemność. Każdy jest zwolennikiem czego innego, uszanujmy to.

Więc western czy klasyk?
Niektórzy wybiorą western, niektórzy klasyk, a jeszcze inni to i to.
Oby dwa style różnią się od siebie, a jednocześnie są bardzo podobne.

sobota, 18 października 2014

Mniej znaczy więcej

Ostatnio niektórzy zwracają uwagę na ostrogi, że to złe, że to narzędzie tortur. Ale czemu? Ostrogi używane przez doświadczonego jeźdźca o spokojnych łydkach to czemu nie? Wtedy to jest tylko pomoc.
,,Wszystko jest dla ludzi" tylko trzeba używać tego z rozsądkiem.

Zwracałabym uwagę na hackamore. Ja rozumiem, że niektórzy umieją tego używać itp., ale co jeśli koń nagle ni z tego, ni z owego rzuci się do cwału? Czy w pierwszym odruchu nie pociągnęlibyśmy za wodze? Jestem przekonana, że tak właśnie by było. Jedno mocne pociągnięcie i koń ma złamaną kość nosową. 

Mam tutaj obrazek, który raczej daje do myślenia.
Less is more - Mniej znaczy więcej
















Problemy

Ostatnimi dniami jeździłam na najmłodszym koniu w stajni. Miał ok. 7-8 lat. Nie ukrywam, że był to najtrudniejszy koń z jakim się spotkałam. Przez parę lekcji nie mogłam się z nim dogadać. Instruktorka uświadamiała mi, że to jest trudny koń i wymaga dużo od jeźdźca. Jednak ja (jak to dziecko) coraz bardziej się niecierpliwiłam.

Po pewnym czasie przyszłam do stajni z wielkim bananem na twarzy, myśląc ,,Dzisiaj mi się uda.".
Nie byłam już tego taka pewna, kiedy miałam zagalopować. Wydawałoby się, że wszystko OK, ale nagle koń rzucił mi się do super szybkiego galopu. Próbowałam go powstrzymać, aczkolwiek nie dawałam rady. Wiedziałam, że już będzie gleba, kiedy wypadło mi strzemię. Na szczęście to się nie stało. Trochę poddenerwowana zwolniłam najpierw do kłusa, a potem do stępa. Nie płakałam, ale zaczęłam się śmiać.

Teraz koń bardziej mi ufa. Coraz lepiej się z nim dogaduję. Co prawda, nadal istnieją jakieś niedociągnięcia, ale muszę pamiętać, że nie tylko ja na nim jeżdżę. Zauważyłam to na przykładzie mojej koleżanki. Ona świetnie na nim jeździ i wgl. Zrozumiałam, że po prostu potrzeba czasu.

Pierwszy raz zetknęłam się z takim czymś. Powiem tak, jak już poszłam z powrotem do stajni: ,,To było coś!".