Otóż mój instruktor zauważył, że za bardzo odchylam się do tyłu. Oczywiście miał rację.
Zaczęliśmy od galopu w półsiadzie. Stwierdzam, iż na lonżowniku jest to niewygodne (moje zdanie).
Kiedy zaczęło mi wychodzić, przeszliśmy do następnego ćwiczenia.
Pewnie każdemu znane - anglezowanie bez strzemion.
Nie było aż tak źle, jak mi się wydawało. Oczywiście był jeszcze ćwiczebny, ale to jest temat na inny post.
Nadszedł ,,test patyka" jak ja to zwykłam mawiać. Instruktor włożył mi pod kolano malutką gałązkę i kazał jechać tak, aby mi nie wypadła. Wiecie co było bardzo stresujące? Akurat wtedy patrzyły na mnie osoby, które już bardzo dobrze jeżdżą. Przez to bardzo się zestresowałam (jestem osobą nieśmiałą) i oczywiście cała się spięłam, a patyk wypadł.
Po jeździe okazało się, że już jestem trochę pochylona, a o to właśnie chodziło. Czuję się z siebie dumna, ale jak to się mówi nie oceniaj dnia przed zachodem słońca. Poczekam do kolejnych jazd i zobaczę, czy na pewno jest już lepiej.
UWAGA!
Jeśli we wtorek się nie rozpada, prawdopodobnie dam Wam kilka zdjęć z jazdy i samą relację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz