W piątek, w mroźny wieczór pojechałam na jazdę. Dostałam mojego (wcale nie mojego) ukochanego konia. Pewnie znacie go z postu ,,Problemy". Żeby nie było, problemy dotyczyły mnie, że ja sobie nie dawałam rady (żeby nie było, że tytuł ,,Problemy" wziął się przez konia).
A więc miałam sama jazdę. Na początku trochę kłusika i galopu. Potem przeszliśmy do skoków. Na początku z kłusa mała stacjonatka, a potem z galopu. Było dobrze do momentu, gdy została dołożona cavaletka (tuż za przeszkodą). Po stacjonacie straciłam równowagę i BUM leżę na ziemi. Ale co? Nie, nie, nie! Nie płakałam, mimo że spadłam prosto na plecy. Tak szczerze to się uśmiechałam. Poszłam po konia, wsiadłam i było dobrze. Na koniec poćwiczyliśmy kilka przejść stęp-galop, galop-stęp-zatrzymanie-2krokidotyłu. Koń ma 7 lat, a pierwszy raz tak pode mną świetnie chodził (oczywiście pod innymi lepiej ale ci...). Podobno z tego konia każdy już spadł, ale ja uznaję taką zasadę: Nie zaznał nikt jeździectwa blasku, kto nie całował nigdy piasku. Według mnie to żaden wstyd spaść z ,,rumaka".
PS na następnej jeździe - siodło skokowe!
Niespodzianka!
Obiecałam, pierwszą część ,,Powiew wiatru", ale z tego powodu, że nie mam do dyspozycji wiele czasu, daję wam malutki kawałek mojej pracy. Oczywiście na razie nie pojawił się wątek ,,dziewczyna i koń", bo to, to dopiero niedługo.
Powiew wiatru
Był to chłodny zimowy dzień. Alice siedziała w swoim pokoju i przysłuchiwała się rozmowie jej
rodziców.
- Powinna wyjechać do dziadków. Przynajmniej na jakiś czas.
- Przecież ona nie znosi wsi! - Eleanor, matka Alice nie znosiła głupich pomysłów jej męża, a zarazem ojca Alice.
- To tylko na jakiś czas, pomyśl logicznie.
...
niedziela, 30 listopada 2014
niedziela, 16 listopada 2014
,,Powiew wiatru" - Coming Soon
Tak, tak. Dawno nie pisałam. To dlatego, że Julija bierze się za pisanie.
Już wkrótce ukaże się pierwsza część opowiadania/powieści (sama nie wiem).
Jakże wdzięczny tytuł: Powiew wiatru.
Powiem tyle, że będzie w niej dziewczyna i koń.
Oczywiście nie rezygnuję z innych postów.
Tak wiem, że we wtorek miał się ukazać post z relacjami z jazdy, ale po prostu nie miałam czasu.
W końcu to nadrobię.
Trzymajcie się :)
piątek, 7 listopada 2014
Ćwiczenia - jakże ciekawy tytuł posta
Parę dni temu, byłam na jeździe. Zamiast ujeżdżalni, tym razem był lonżownik. Dlaczego?
Otóż mój instruktor zauważył, że za bardzo odchylam się do tyłu. Oczywiście miał rację.
Zaczęliśmy od galopu w półsiadzie. Stwierdzam, iż na lonżowniku jest to niewygodne (moje zdanie).
Kiedy zaczęło mi wychodzić, przeszliśmy do następnego ćwiczenia.
Pewnie każdemu znane - anglezowanie bez strzemion.
Nie było aż tak źle, jak mi się wydawało. Oczywiście był jeszcze ćwiczebny, ale to jest temat na inny post.
Nadszedł ,,test patyka" jak ja to zwykłam mawiać. Instruktor włożył mi pod kolano malutką gałązkę i kazał jechać tak, aby mi nie wypadła. Wiecie co było bardzo stresujące? Akurat wtedy patrzyły na mnie osoby, które już bardzo dobrze jeżdżą. Przez to bardzo się zestresowałam (jestem osobą nieśmiałą) i oczywiście cała się spięłam, a patyk wypadł.
Po jeździe okazało się, że już jestem trochę pochylona, a o to właśnie chodziło. Czuję się z siebie dumna, ale jak to się mówi nie oceniaj dnia przed zachodem słońca. Poczekam do kolejnych jazd i zobaczę, czy na pewno jest już lepiej.
UWAGA!
Jeśli we wtorek się nie rozpada, prawdopodobnie dam Wam kilka zdjęć z jazdy i samą relację.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)